Brrrr.
Piękną mamy jesień tej wiosny, nieprawdaż?
Najmodniejszym butem maja jest nie balerina, nie gladiatorka i żaden klapek. To kalosz. W każdym odcieniu tęczy. A topowym dodatkiem wiosny 2010 jest nie opaska z kokardą i nie marynarski, płócienny kapelusz. To parasol. Ale za to jaki wybór! W dowolnym fasonie, w kwiatki, paski czy krateczkę. Dumając zaś nad kupnem modnej ramoneski, zastanów się trzy razy. Czy nie lepiej, byś zainwestowała w podgumowany płaszcz?
Brzmi fatalnie, ale co robić.
Zamiast biadolić, otwórzmy szafę. Skoro parasol i gumiak to nieodzowni kompani naszych wycieczek poza dom, zadbajmy, by i taki anturaż miał ręce i nogi.
Błękit z fioletem to cudny, bardzo subtelny duet. Rozchmurzy niejedno oblicze, lecz nie ręczę, czy niebo.
Kwieciste legginsy i krwistoczerwone dodatki – to zestaw dla amatorki mocnych akcentów kolorystycznych.
I trzecia propozycja. Z pozoru mdła i nijaka, lecz w gruncie rzeczy bardzo prosta i bezpretensjonalna. Ciepła szara bluza i bombkowata spódnica zapewnią maksimum wygody, a kwiecisty parasol nie da zapomnieć, że pora roku, którą zza niego oglądamy to najprawdziwsza wiosna. Co z tego, że nie przypomina? 😉
Cierpliwości.
Jak śpiewał Voovoo – ta zima kiedyś MUSI minąć!
biore pierwszy. blekit i fiolet to moja bajka 🙂
Kalosze???
Ja od dwóch dni noszę zimowe kozaki…:(
Piękna ta niebieska torba!
A ja NAPRAWDĘ lubię taką aurę. I kalosze, chusty, parasole. Mniam!
uuu noo wpływu na aurę nie mamy 😦 niestety 😦 a z góry przepraszam za spam , ale dopiero zaczynam 😦 http://ciuchownia-wcosieubrac.blog.onet.pl
wejdź jeśli łaska 😉
Ta szara torba podziałała mi na ślinianki. Niestety, jak mówi wszechwiedzący net, pochodzi ona z zeszłorocznej kolekcji Orsay’a. Buuu.