Kocham jeździć na nartach! Nie przepuszczę okazji, by poszusować choćby kilka godzin. Jakie to szczęście, że by dojechać do całkiem sensownych pagórków wystarczą mi nawet dwie godziny jazdy. To, co obserwuję jeśli chodzi o modę na stoku, jest godne pracy dyplomowej z socjologii. Zdarza się niejednokrotnie, że wyjście na stok, jest ewidentnie traktowane jako pretekst do przemaszerowania między wyciągami i barem z grzanym winem, i pokazania, że aktualne trendy są nam dobrze znane 😉
A chyba nie o to chodzi w sporcie?… 😉
Nie zrozumcie mnie źle – ależ jak każda kobieta uwielbiam dobrze wyglądać, po prostu są różne okazje i różne konwencje. A okazja pod tytułem: narciarstwo, choćby w wersji mini, na pewno gryzie się ze skórzanymi rurkami, futrem i biżuterią. (A może się mylę?)
Dziś pogadamy o modzie narciarskiej. Tę DOBRĄ modę narciarską, świadczącą o prawdziwym zainteresowaniu sportem a nie defilowaniem pod wyciągami, też możemy różnie interpretować. Przygotowałam dziś dwa kolaże – jeden dla dziewczyny której podstawowym celem jest komfort i doskonały sprzęt podczas jazdy na nartach, drugi – dla takiej, która z nie mniejszą pasją szusuje, lecz nie potrafi obyć się bez pewnych kobiecych akcesoriów ;).
Profesjonalnie, komfortowo, ale i nie bez dbałości o szczegół. Bardzo lubię połączenie niebieskiego z pistacją i szarościami. Ujęło mnie też, że polarowy golf tworzy wizualną całość z kurtką (w języku dzianin nazwalibyśmy rzecz bliźniakiem ;))
A oto zestawik dla wytwornej narciarskiej elegantki ;), dla której nawet sportowa kurtka powinna zawierać odrobinę futerka, okulary muszą podkreślać urodę, a usta – błyszczeć.
Który typ reprezentujecie? 😉