Archives for the month of: Sierpień, 2010

Must have to stan który trwa permanentnie.  To jak uporczywe ćmienie głowy. Bo suma must-have’ów zawsze przekracza zasobność naszego portfela, a przecież latem są inne, inne jesienią, zimą – nie wspomnę. I wiecznie czegoś brakuje, do tej fantastycznej spódnicy nie mam za grosz butów i topu i nie pasuje do niej żaden z moich kardiganów, a ten doskonały beret z ostatniego rajdu po butikach kompletnie kłóci się ze stylem płaszczyka na jesień, i co tu zrobić – nowy płaszczyk czy beret oddać siostrze?

Obecny sezon nie jest, niestety, wyjątkiem.
Znów mam tonę pomysłów na siebie, a każdy z nich wymaga innego garnituru…

fot. forever21, MKM, zeberka, h&m, mac, nine west, iloko, venezia, asos, F&F, hunter, opi, cogdziezaile

Tej jesieni, jak co roku, pragnę płaszcza.
(Nie zawsze ulegam temu pragnieniu, bywa, że potrafię sobie coś skutecznie wyperswadować).
Tym razem jest to trend militarny, ściślej – oficerski.  Marzą mi się też klasyczne, płaskie oficerki w szalenie modnym  camelowym kolorze . Do tego przydałyby się skórzane rękawiczki w podobnym odcieniu.
Od lat marzę o Hunterach. Mam kalosze całkiem niebrzydkie, ale jednak ta legenda, ta marka! Nazwijcie mnie snobką – marzę o Hunterach.
Z dzianin zapragnęłam poncza. Takie popielate (uwielbiam popiel, bo nie zna granic w zestawianiu z innymi kolorami), niejednolite w strukturze pleceń ponczo, jak to od MKM, bardzo chętnie przywitałabym w swojej garderobie…
Przydałaby się jakaś fajna wełniana czapa/beret. A także mały kardigan, taki przy ciele. Te z falbaneczkami na ramionach w sieciówce H&M urzekły mnie totalnie.

Dobrze byłoby znaleźć też spódnicę z wysokim stanem, ta ze zdjęcia jest idealna.
Must have
m priorytetowym są sznurowane botki w oldskulowym pensjonarskim stylu. Te zamszowe są doskonałe, jednak pochodzą z kolekcji Fantasy-shoes z 2008 roku i są już praktycznie nie do zdobycia. Poszukuję czegoś podobnego.
Jeśli chodzi o wieczorne wyjścia oddałabym królestwo za małą czarną z koronkową górą oraz łuskowaną kopertówkę od Asos.
Oprócz tego desperacko pożądam: chusty w deseń kwiatowy, torby zamszowej z frędzlami (taka turkusowa, jak ta ze zdjęcia jest bardzo mile widziana), turkusowego mazidła do oczu, zielonego lakieru do paznokci, wisiorka pełnego różnych różności. Na dziś to tyle. Możliwe, że do końca września ta lista będzie trzykrotnie większa. I jeszcze trudniejsza do spełnienia.
A Wy? O czym marzycie jesienią 2010?

Sporo czasu spędzamy na dumaniu nad naszymi stylizacjami.
Czy ten sweterek nadaje się do pracy?
I czy nie podkreśla braku wcięcia w talii?
Czy zakładając tę strojną bluzkę koniecznie muszę zrezygnować z kolczyków?
Czy moja figura pozwala na noszenie spódnicy ołówkowej?
Wiele z nas nie przyzna się nawet, jak wiele energii poświęca na tego typu przemyślenia.

Czy równie intensywnie aranżujemy sobie w myślach przestrzeń do przechowywania naszych ubraniowych skarbów?

Dziś o wieszakach. Ale nie tych stojących w przedpokoju, tych, które w astronomicznych liczbach dyndają w naszych szafach. A nawet nie tyle o nich samych – ile o ubranku dla nich. Brzmi idiotycznie? Ależ! Przyobleczenie wieszaka kawałkiem ładnie uszytego materiału, lub skrawkiem dzierganiny ma nie tylko aspekt estetyczny, ale również praktyczny. Choć dostępne dziś wieszaki nie bywają raczej źle wykonane, czy sękate, jak to bywało w siermiężnej przeszłości, może zdarzyć się, że maleńka nierówność skaleczy naszą arcydelikatną bluzkę z żorżety. W przypadku wieszaków ubranych – nic takiego nie może mieć miejsca.
To również pomysł na niebanalny prezent.  O ile same często oszczędzamy na takich bibelotach, widok wieszaka w dzianinowym ubranku o pięknej kolorystyce rozjaśni oblicze niejednej obdarowanej.

Patrzcie i podziwiajcie. Wieszaki wełniane, dzianinowe i szydełkowe:

fot. sewgirl, folkcity, homemade, knits and knacks, make it your own, misshettyrosepepper, the bride's attic, sarah london, twinkle, unikalni.

Oraz wieszaki obleczone tkaniną:

fot. caraselle, e-klient, hortensia, mc calls, katmark, needle crafter, volksfaden, between the lines

Urocze, czyż nie?

Swetry z dzieciństwa wspominam nienajlepiej. Gdy zbliżała się do mnie mama z rozciągniętym w dłoniach sweterkiem, na myśli o przeciskaniu przezeń głowy, a potem drapaniu się przez cały dzień, robiło mi się słabo.
Czy nieprzyjazna, sztywna wełna była dziewiarskim odpowiednikiem octu i groszku na półkach spożywczaków lat osiemdziesiątych?

Dziś nie wyobrażam sobie lepszego przyjaciela delikatnej dziecięcej skórki niż subtelna, miękka dzianinka. Zjawisko „drapania” wełnianych wyrobów praktycznie nie istnieje. Niejedna mama przekroczywszy próg popularnej odzieżowej sieciówki pędzi na stoisko dziecięce. A tam – do wyboru, do koloru.
Blezerek z trupią czachą? Czemu nie?
Kardigan w różyczki? Koniecznie!
Czapka uszanka w pastelowe paski? Bez względu na płeć.

Prześledźmy zatem dzianinowe wypadki znanych mini-celebrytów.

Oto Honor, córeczka Jessiki Alby. W beretach i szaliczkach jest jej niezmiernie do twarzy.

fot. baby couture, baby care advisor, knocked up celebs, insider, nordic sweaters, short and sweet couture

Synek Gwen Stefani to mały rebeliant. Trudno się dziwić: rockowi rodzice- niepokorne dziecko ;). Czy dzianina łagodzi nieco jego charakterek? Wręcz przeciwnie – działając na zasadzie kontrastu, jeszcze go podkreśla. Słodki maluch.

fot. celebwarship, posh24, in style

Suri, dziecko Toma i Katie, to mała fashionistka. Rodzice rozpieszczają ją ubierając w kreacje najlepszych (i najdroższych) projektantów. Czasem do sukienki od Armaniego trzeba jednak ubrać zwykły kardigan. Suri we wszystkim, co założy, wygląda przeuroczo, jednak nader często widzianą na niej dzianiną jest… kocyk.  Czyżby Katie nie odnotowała jeszcze faktu, że Suri dawno przestała być dzidziusiem?

fot. the celeb news leak, suri cruise fashion, crushable

Zahara, córka Angeliny i Brada, to moja ulubiona dzianinowa księżniczka. W białym kardiganie z kapturkiem wygląda doskonale, a kolorowej czapce i pasiastych rajstopkach w kolorach rodem z kolekcji Sonii Rykiel – jak rasowa modelka.

fot. mail on line, baby care advisor

Również Christina Aguilera otula swojego synka, Maxa, sweterkami z kapturem,  równocześnie dbając, by sama nie przemarzła – wełniane nakrycie głowy bardzo jej pasuje.

fot. i love surveys, minihipster

Jennifer Lopez preferuje styl norweski. Latynoska uroda jej i jej synka pięknie kontrastuje ze skandynawskim designem.

fot. fashion for woman

Na deser zdjęcia z sesji reklamowej firmy Gap, w której wzięła udział Mila Jovovich i jej córeczka.  Obie oczywiście – w dzianinach.

fot. gap

Jednym z najczęściej eksploatowanych w modzie zestawień jest połączenie czerni i bieli.

fot. life is beautiful, fabsugar, koktajl24, timemagazine, celebrity news, my celebrity fashion, posh24.

Taki duet ma swoich zwolenników i przeciwników (jak wszystko w modzie), ale jedno jest pewne – trudno wymyślić zestawienie o potężniejszym wyrazie. W zależności od aktualnego kontekstu może stanowić oficjalny, wręcz surowy look biznesowy, doskonale nadaje się na wszelkie, wymagające powściągliwej elegancji okazje (wystarczy czerpać garściami ze stylu chanelowskiego), może być zawadiacki (black and white to przecież także kolory Charliego Chaplina), może być też ultraseksowny.

fot. MKM, venezia, apart, calvin klein, h&m, hunter, ibutik, idolo, orsay, kappahl, ochnik, luxlux, pull and bear, reserved, simple, snobka, zara, top secret, veneziana

Moje ulubione motywy black-white to białoczarne pasiaki na tiszertach,  sukienkach i sweterkach, a także kontrastowe wykończenia bielizny (na przykład biała koronka do czarnego biustonosza). Natomiast nie przepadam za noszeniem czarnego obuwia do białych rajstop, lub, o zgrozo, odwrotnie. Nie jestem też miłośniczką zaczerpniętego od Chanel stylu łączenia czerni i bieli w butach, choć balerinki na jednym ze zdjęć powyżej są całkiem urocze.

Jakie są Wasze refleksje, skojarzenia i uprzedzenia?

Drugi z dwóch tygodni mojego urlopu przeznaczyłam na zaległe spotkania towarzyskie, koncerty, odwiedzenie wielu intrygujących miejsc, na co dotychczas zwyczajnie nie miałam czasu. Wciąż trwające wyprzedaże pozwoliły mi uzupełnić garderobę, która nieco opatrzyła mi się (Ech, to okropne i takie nieekonomiczne, ale naprawdę niewiele trzeba, by całkiem nowe rzeczy znudziły ich właścicielkę). Kiedy mam czas jestem zakupową maksymalistką. Odwiedzam nie tylko wielkie galerie handlowe, ale także niewielkie sklepiki z doskonałymi jakościowo wyrobami głównie dzianinowymi, targowiska, a także okoliczne second handy. Moja najnowsza zdobycz to piękna fioletowa sukienka z delikatnym haftem przy dekolcie, bardzo podobna do tej, którą prezentuje fotografia.

Oto moja propozycja na dzianinowy szyk, doskonale nadający się na wieczorne wyjście. To opcja na chłodniejsze dni.

fot. yes, louboutin, asos, top shop, inglot, gatta

Poniżej – również dzianinowa kreacja, tym razem na wieczory z gatunku południowych.

fot. art deco, reserved, aldo, h&m, yes, sawf

Niestety ta druga, musicie przyznać, że piękna, sukienka należy póki co do sfery moich pobożnych życzeń 😉

Dzianinowa sukienka wieczorowa to doskonałe rozwiązanie dla tych z nas, które lubią się wyróżniać. Jest elegancka, kobieca i zwiewna, a wycięcia, dekolty i ażury potęgują wrażenie zmysłowości. Oto moje propozycje na wieczorne wyjście.
Najpierw sukienki, nadające się na wyjścia do teatru, na wernisaż i inne wymagające nienachalnej elegancji okazje. To również propozycja gustownego ubioru do pracy, o ile tylko nie obowiązuje nas klasyczny dress-code biznesowy, a także bardziej uroczyste spotkania w gronie rodzinnym.

fot. viola śpiechowicz, vanessa bruno, french connection, giambattista

Natomiast tutaj – propozycja bardziej luźna i ze zdecydowanie większym ładunkiem seksapilu. Randka, wieczorne wyjście z przyjaciółmi, czy impreza do białego rana nie może nie udać się w kreacji takiej jak te poniżej 😉

fot. asos, motel, top shop

Moje typy – z eleganckich-ascetycznych – szara na zakładkę (Giambattista), z seksownych-randkowych – fioletowa z dekoltem na plecach (Motel).  Ta czarna do ziemi, w asyście odpowiedniej biżuterii też musi wyglądać zjawiskowo. Zgodzicie się?

Dzianinowe sukienki mają tę unikalną cechę, że potrafią być swobodne i eleganckie jednocześnie, w zależności od tego, z czym zestawione -oryginalne i bardzo powszednie, ale mają wartość niezmienną – niemal zawsze są bardzo szykowne.

Uwielbiam dzianinową kieckę w towarzystwie grubych rajstop, zamszowych botków lub kozaków i puchatego szala. To samo latem – uwielbiam widok opalonych ramion, odzianych w delikatną, lekką dzianinową sukienkę, zestawioną z arcymodnymi rzymiankami, i małą torebeczką listonoszką.
Dziś zapraszam na tournee po dzianinowych kieckach w wersji casual. Jak zapewne zauważyłyście – niejedna z nich, w towarzystwie szpilek i kopertówki, mogłaby swobodnie ujść za wieczorową. Dlatego ten podział nie jest sztywny, a jedynie jest moją luźną propozycją. W następnym poście zaproponuję przegląd dzianin w postaci sukienek wieczorowych.

Najpierw temat dość odległy, choć kolekcja jesienna wisi już w większości butików…
Sukienki z dzianiny na jesień/zimę.

fot. bon prix, constance eye, designer desirables, anoushka, vero moda, temperley london court, glamorous woman knitted

Czytaj resztę wpisu »

Kocham letnie spotkania ze znajomymi, najlepiej w ogrodowej odsłonie. Blender bzyczy bez wytchnienia komponując coraz do nowe rodzaje owocowych koktajli, migocą świece, delikatny wiaterek przynosi ulgę po upalnym, męczącym dniu…

fot. z potrzeby piękna

Nie przeszkadzają wtedy tabuny komarów, rosa na trawie i świadomość, że jutro trzeba wstać do pracy.
Jest dobrze, letnio i błogo.

Oto moje dwie propozycje na absolutnie swobodny, nonszalancki look ogrodowy na spotkanie z przyjaciółmi.

fot. iloko, pull and bear, h&m, MKM, top secret

Aktualnie panuje wielki come-back trampek. Nie pójdziesz w nich do pracy, na elegancką kolację czy obiad u teściów. Ale w gronie ludzi, którzy znają Cię lepiej niż ty sam i w ogrodowej scenerii – czemu nie? Do tego popielate szorty przed kolano, szary tiszert , moje ukochane Wayfarery oraz pierścionek w kształcie modelinowej różyczki, w którym jestem ostatnio zakochana. Na ramionach morski kardigan (MKM),  bo bezchmurne wieczory bywają chłodnawe…

fot. iloko, crocs, grey wolf, MKM, shop bop

Uwielbiam wygodę crocsów. Ale nieczęsto mogę sobie na nią pozwolić. Garden-party z paczką kumpli z czasów liceum nie skłoni mnie do założenia szpilek i eleganckiej marynarki. To czas luzu. Czas, kiedy każde z nas poluzowuje psyche i odpina najwyższy guzik u spodni. Znów motyw różyczki, wybaczcie, zafiksowałam się.

🙂

O tym, że łazienka służy tylko do wzięcia prysznica i umycia zębów zaświadczyłby pewnie niejeden mężczyzna. Tymczasem ma ona o wiele więcej zastosowań – dla zabieganej matki, zmęczonej wiecznym hałasem dziecięcych awantur o autko i misia jest miejscem, gdzie można na chwilę uciec i pobyć tylko we własnym towarzystwie. Dla szczęśliwej posiadaczki wanny – osobliwym miejscem relaksu, połączeniem domowego SPA i czytelni. Dla nas wszystkich, dbających nie tylko o higienę, ale i urodę – miejscem, gdzie bez pośpiechu możemy fundować sobie zabiegi wspomagające naturalne piękno.

Pomieszczenia wyłożone płytami kamiennymi lub kafelkami nie należą do najcieplejszych. Nawet posiadanie ogrzewania podłogowego nie pozbawia mnie wrażenia, że terakota jest zimna, wizualnie zimna. Mam to szczęście, że przy niewielkim dość metrażu całego mieszkania dysponuję całkiem sporą łazienką. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na kilka zabiegów pięknie ocieplających to z definicji dość nieprzytulne wnętrze i nadających mu nieco domowej, przyjaznej atmosfery.

Po pierwsze – warto zainwestować w fajny, wpisujący się w kolorystykę o obrany styl dywanik łazienkowy. Nie ma nic bardziej nieprzyjemnego, niż położenie mokrej stopy na zimnej, nagiej posadzce.

fot. czerwona maszyna, ikea, home and you, calvado, decorator, domosfera, e-mieszkanie, wnetrza, greo, stylus, we dwoje

Dwa – jeśli jesteś farciarą jak ja i dysponujesz pomieszczeniem łaziennym o metrażu większym niż dwa na dwa, koniecznie wprowadź nieco wikliny, rattanu bądź bambusa. Odpowiednio zabezpieczone nie zrobią sobie nic z panującej w łazience wilgoci. Wiem, co mówię, dotknęłam tematu empirycznie 😉

fot. ikea, home and you

Czy masz w łazience dostęp do dziennego światła? Tak?
Widzisz, tu ja jestem niestety na straconej pozycji :/. Jeśli choćby minimalne okienko zapewnia stały dostęp światła do twojej przestrzeni łaziennej – nie możesz zrezygnować z roślin zielonych. Pięknie udomowiają surowe wnętrza i przydają im świeżości.

fot. apartment therapy, design w moim wnetrzu, diy life, feldborg, good housekeeping, style of design, R. Wojnar dla Izabelin Dom

Ostatni punkt to świece – przyjaciółki każdej kobiety, ceniącej ciepło domowej atmosfery i romantyzm. Nie może ich zabraknąć w łazience. Nawet jeśli nieczęsto mamy czas, by nacieszyć się ich blaskiem i zapachem.

fot. ikea, home and you, duka.

Nabrałam ochoty na dłuuuugą kąpiel z kubkiem kawy i dobrą książką…
Ile jeszcze zostało do weekendu?;)